Niedawno doświadczyłem dosyć nieprzyjemnej sytuacji, bowiem po długiej przerwie spowodowanej lawiną obowiązków szkolnych sięgnąłem po tytuł, który grzał sobie miejsce na mojej półce już od sierpnia tamtego roku. Szczerze powiedziawszy, to nie oczekiwałem od tej powieści szczególnie porywającej historii, która nie da mi spać i tym podobnych odczuć, natomiast nie spodziewałem się jednej rzeczy, że będzie to jedna z najbardziej irytujących kontynuacji.
A stwierdziłem to już po samym wstępnie, który totalnie uśpił moją wyobraźnię i tym samym zanudził mnie do tego stopnia, że zdecydowałem się odrobić zadania z Matematyki z nadzieją, że zrobię przynajmniej coś bardziej pożytecznego. Jednak nie dałem za wygraną i nie poddałem się tak łatwo, bo cóż, czasem bywa i tak, że książka na początku okazuje się być fatalna, jednak wraz z rozwijaniem się fabuły cała historia nabiera kolorów i rozkwita niepostrzeżenie. Tak naprawdę efekt ten zauważałem, czytając wiele z najlepszych i najbardziej docenianych tytułów, które najpierw zalewały czytelnika informacjami, żeby później nagrodzić jego wytrwałość niezapomnianą przygodą w innym świecie.
Pomyślałem więc, że muszę po prostu uzbroić się w cierpliwość, bo powieść na pewno się rozkręci, a gdy zostawię ją nieprzeczytaną, będę tego później zdecydowanie żałował. Tak naprawdę jeszcze nigdy nie zostawiłem nieprzeczytanej książki, gdyż staram się zawsze dobrnąć do końca, żeby ewentualnie zwrócić uwagę na każdy, nawet najdrobniejszy pozytyw. Jednak wciąż, gdy tylko patrzyłem na ową powieść, samo to wprawiało mnie w dziwny nastrój.
Pierwsze, co tak naprawdę jednocześnie mnie irytowało, złościło i pozbawiało chęci, to kreowanie głównej bohaterki jako sierotki Marysi, która przez cały czas trwania nie tylko powieści, ale także cyklu wciąż użala się nad sobą, jej myśli wciąż toczą rozmaite bitwy, co niezbyt korzystnie wypada na tle całej książki. Rozumiem, że nie wszyscy są idealni i nie każdy ma na tyle silny umysł, żeby zawsze być pewnym siebie, ale przedstawianie w kółko jednego i tego samego wizerunku głównej bohaterki, która na zmianę przejmuje się przyjaciółmi, pokojem na świecie, siłami zła, swoim zwierzęciem, rodziną, przypadkowo spotkaną osobą na ulicy i znów swoimi przyjaciółmi, naprawdę nie wpływa na pozytywny odbiór postaci, a w moim przypadku przyczyniło się do kompletnego braku dalszej cierpliwości. Oczywiście niektórzy mogą preferować historie takich bohaterów, każdy bowiem ma swój gust, ale mnie to po prostu przeraża i niezmiernie irytuje.
Następnym ważnym elementem tego, co wywróciło mi mózg do góry nogami, jest maksymalne rozciągnięcie fabuły do tego stopnia, że aż roi się w niej od zwyczajnych zapychaczy, które ciągną się gorzej niż flaki z olejem. Oczywiście nie oczekuję od książki, by była naszpikowana rwącą akcją i różnymi intrygami do granic możliwości, bo to także nie działa zbyt korzystnie, ale wciąż występujące monologi, które tak naprawdę nie dotyczą ważnych spraw, a niesamowicie się mnożą w sytuacji, gdy bohater jest w obliczu zagrożenia, autor mógłby darować czytelnikom. Nie twierdzę też, że każdy musi myśleć tak samo, ale dla mnie działa to jak czerwona płachta na byka, gdyż w oczekiwaniu na ważny moment dostajemy parę stron wywodu na temat porannego śniadania.: )
A Was co irytuje w książkach? Co nudzi i przytłacza?
Zgadzam się co do bohaterek. Jak czytam po raz kolejny, że nie potrafi się zdecydować i wszystkim ciągle się martwi to się zaczynam denerwować. Zdecydowanie nie lubię takich słabych postaci ;)
OdpowiedzUsuńMnie także niesamowicie denerwują takie postaci, które jeszcze przez autora są uwypuklone na tle fabuły a kompletnie nie wykazują się oczekiwanymi przez nas cechami. Słaby bohater to w pewnym stopniu słaba historia. ;)
UsuńMnie w książkach najczęściej denerwują głupie zachowania głównych bohaterów, co zdarza się dość często. ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
moment-for-book.blogspot.com
Niestety głównym bohaterom czasami nieźle odbija. To chyba przez tą presję, że są "główni"! :)
UsuńA mnie w sumie mało co nudzi w książkach. Może coś się nie spodobać, ale żebym poczuła się zirytowana, znużona.. raczej nie. Po prostu wiem, że nawet najsłabsza książka kształtuje mój czytelniczy gust i ustawia poprzeczkę dla lepszych tytułów. Same korzyści ^^
OdpowiedzUsuńLimoBooks :)
Gratuluję ci opanowania i spokoju! :) W moim przypadku jest tak, że za każdym razem reaguję na daną książkę jakimś uczuciem, co nie jest wcale łatwe, bo zdarzają się takie sytuacje, jak wyżej opisana... Jednak masz rację, każda pozycja kształtuje gust! :)
UsuńMnie irytuje np. długie oczekiwanie na przetłumaczenie mojej ukochanej serii, z takich bardziej negatywnych to autorka miała ciekawy pomysł na akcję książki jej bohaterów. Niestety, jednak jako czytelnik zauważyłam pełno literówek, nawet na drugiej stronie. Nie mam jakieś przeogromnej wiedzy w tym temacie. Bardzo jednka mnie to zirytowało, książka czeka na kontynuacje czytania. Nie lubię również zbyt małej czcionki lub takiej, która ma jakiś dziwny kształt.
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na post ;)
Pozdrawiam ;)
Czyli denerwują cię czysto techniczne, można powiedzieć nawet "zewnętrzne" sprawy powieści... Hmm... Masz rację, literówki naprawdę mogą zniechęcić! A do tego czcionka, bez której przecież nie byłoby powieści. To fakt, tekst powinien wyglądać przejrzyście i nie powinien "razić" w oczy. :)
UsuńNiezdecydowani bohaterowie to zmora! Mam ochotę trzasnąć taką postać, żeby się ogarnęła, a samą książką rzucić o ścianę. A jeszcze gorzej, jak zdarzy się taka bohaterka, co ciągle ryczy. Co to za porażka!
OdpowiedzUsuńMamy takie samo zdanie! :) Zły bohater to dla mnie początek złej historii i złej książki.
UsuńUgh, nie znoszę takich zosiek-samosiek. Nie oczekuję, że każdy bohater będzie nie wiadomo jak przebojową osobą, ale nie lubię, kiedy bohater co chwile płacze, użala się nad sobą itp.
OdpowiedzUsuńPoza tym nie przepadam też za brakiem realistyczności albo kiedy bohaterowie są wręcz za idealni. Zdecydowanie preferuję normalność w książkach, nawet jeśli chodzi o najzwyklejsze elementy życia ;)
Dokładnie, idealność i perfekcyjność też może doprowadzić czytelnika do szału, bo wtedy zwykła historia robi się przewidywalna i sztuczna...
UsuńTo prawda, irytujący bohater potrafi całkowicie zniszczyć nawet naprawdę dobrą książkę :D Zastanawiam się, dlaczego autorzy tworzą takich bohaterów, skoro widać na pierwszy rzut oka, że "coś jest z nimi nie tak" ;)
OdpowiedzUsuńCo mnie jeszcze irytuje? Brak realizmu. Wszystko jest takie idealne, takie poprawne, takie bez skazy. W życiu nigdy nie jest tak, żeby wszystko układało się po naszej myśli oraz zawsze kończyło szczęśliwie (życie to nie bajka :D).
Pozdrawiam :)
http://mybooktown.blogspot.com/
Nie mam pojęcia, czemu tacy bohaterowie nawet powstają... I naprawdę zastanawiam się nad tym, po co kreować taką ofiarę losu i postać, która ciągle płace i jest prawdziwą życiową sierotą. Jednak masz racje, nie można także za bardzo udoskonalić tego przedstawionego świata i bohatera, bo również nie wypada to za dobrze. :)
UsuńZe wszystkim się zgadzam. Najgorsze jest jak czytasz książkę, i główna bohaterka jest taka ach! och! och!. Umie wszystko, wie wszystko, długie nogi, seksi tyłek i tona tapety na twarzy. Masakra. Niestety takie książki często mi się trafiają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kitty--candy.blogspot.com
Szczerze współczuję, że tak często ci się przytrafiają... Ja również nie znoszę idealizowania głównych bohaterów, którzy stają się groteskowi i tacy nierealni! :)
UsuńMuszę się przyznać, że często irytuje mnie głupota i naiwność bohaterów. Najgorsze są bohaterki w stylu słodkiej idiotki. Właśnie czytam książkę, w której dziewczyna bierze udział w niebezpiecznym wyścigu, a jedną z rzeczy, które ze sobą pakuje jest lakier do paznokci! No błagam!
OdpowiedzUsuńTak, głupota bohaterów czasami nie ma granic... Czasami mam wrażenie, że autorzy naprawdę szczędzą swoim postaciom rozumu...
UsuńNadal irytuję się, czytając "sierotki Marysie"...
OdpowiedzUsuńA w książkach irytuje mnie wiele rzeczy! Nie lubię długich opisów, tak jak opisów przyrody w "Panu Tadeuszu" :D No niby ja tam zachwala, no rozumiem, ale..bez przesady!
I nie lubię błędów! No szlag mnie trafia! Ostatnio w jakiejś książce znalazłam, już nawet nie pamiętam o co chodziło, ale raził w oczy. I nie mam tu na myśli błędów stylistycznych czy ortograficzny. Autor pomylił coś z serii "działo się to w marcu, ale zaraz piszę, że jednak w kwietniu". Nie no, może źle to wytłumaczyłam. Ale rozumiesz o co mi chodzi, prawda? :D
Hej! Tak, czasami długie opisy to istna katorga... A Tadek to już w ogóle... Hahahah... "sierotki Marysie" się trafiają od czasu do czasu, ale rozumiem twoją irytację. Wiem, o co ci chodzi... Błędy aż kolą w oczy czasami... :)
UsuńMnie też często męczą bohaterowie, którzy ciagle użalają się nad sobą. Czasem też nudzi mnie zbyt długie opisywanie miejsc. Ale nigdy nie porzucam książek. Czekam na rozwinięcie fabuły, chodź kiedyś mi się zdarzało porzucić lektury szkolne. :p
OdpowiedzUsuńUżalanie jest takie nudne. Nie znoszę tego w książkach jeśli trwa to całą lekturę! Mi także bardzo rzadko zdarza się porzucić książkę, ciekawe jak w tym powyższym przypadku... Okaże się w czasie. :D
Usuń