środa, 20 stycznia 2016

Martwa książka



Nie ma nic bar­dziej dener­wu­ją­cego, niż wypo­ży­cza­nie ksią­żek, które już dawno umarły, a ich zwłoki pozo­stają jesz­cze w użytku ze względu na zarad­ność biblio­teki, bo prze­cież grze­chem jest wyrzu­ce­nie jakiej­kol­wiek pozy­cji z kolek­cji. Nie­stety musia­łem ostat­nio doświad­czyć tej nie­przy­jem­nej sytu­acji, która pozo­sta­wiła po sobie olbrzymi nie­smak i obrzy­dze­nie. Naprawdę nie mam nic przeciwko wypo­ży­cza­niu pozy­cji w biblio­te­kach, bo sam to robię, ale moment, w któ­rym w moje ręce tra­fiła książka- zom­bie, wciąż tkwi mi w gło­wie i nie może opu­ścić moich myśli.

Trzy­ma­łem ją w rękach bez­silną, już nie oddy­chała, zanikł jej puls. Okładkę miała popla­mioną do tego stop­nia, że chyba były na niej wszyst­kie odcie­nie brązu, żółci, bieli i sza­ro­ści, więc gdyby ktoś z kie­runku malar­stwa chciał zapo­znać się z paletą tych barw do kolo­kwium, z pew­no­ścią posłużę pomocą. Naprawdę bałem się ją otwo­rzyć, żeby nie uszko­dzić jej jesz­cze bar­dziej, bo bolało mnie już od samego patrze­nia. Jed­nak to, co zoba­czy­łem w środku, jesz­cze bar­dziej upew­niło mnie w prze­ko­na­niu, że ta książka jest po pro­stu mar­twa.

Grzbiet był odkle­jony, strony żyły wła­snym życiem i wła­sną nume­ra­cją, bo uwol­niły się od zbi­ja­ją­cego je razem kleju. Hmm… Można stwier­dzić, że wresz­cie mogły się usa­mo­dziel­nić i poczuć smak wol­no­ści, jed­nak sądząc po ich wieku, bo były zżółk­nięte jak liście klonu w jesiennej porze, to pew­nie nie poży­łyby za długo na wol­no­ści. Co wię­cej, sam zapach mówił sam za sie­bie, że raczej nie jest to świeża książka, a praw­dziwa wete­ranka, któ­rej należy się już spo­kój i miej­sce w kar­to­nie na naj­wyż­szej półce. Więc naprawdę nie rozu­miem, czemu jesz­cze ta sta­ruszka jest mole­sto­wana przez czy­tel­ni­ków, skoro jej świet­ność minęła parę dekad temu.

Jed­nak nie można obwi­niać za to biblio­tekę, bo funk­cjo­nuje ona wła­śnie po to, aby wła­śnie krze­pić czy­tel­nic­two i wypo­ży­czać książki. Więc zatem czyja to wina, że książka wygląda, jakby prze­żyła wszyst­kie wojny świa­towe? Odpo­wiedź jest pro­sta, przez czy­tel­ni­ków, któ­rzy trak­tują książki jak kartkę papieru, na któ­rej można pisać, malo­wać i która spo­koj­nie może posłu­żyć jako talerz. Raz czy drugi powieść wpad­nie w niewłaściwe ręce, a potem wygląda jak wygląda. I wtedy sam jej widok może podzia­łać odpy­cha­jąco, przez co leży na półce i powoli umiera.

Jaki jest Wasz sto­su­nek do ksią­żek? Mie­li­ście taką sytu­ację jak ja?




23 komentarze:

  1. Nie raz przytrafiło mi się natknąć na dość mocno zniszczone książki. Jednakże te bardzo często były spod etykiety "lektury szkolne". Ksiazki, które wypozyczam dla przyjemności są najczęściej w stanie dobrym. Z tego wnioskuję, iż prawdziwe mole książkowe dbają o nienaganny stan książek, a ci ktorzy czytają tylko z obowiązku, zwyczajnie nie przejmują się tym, aby o książki dbac...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, opisana przeze mnie książka to właśnie lektura szkolna, także zgadzam się w stu procentach, że osoby, które nie są książkoholikami, kompletnie nie dbają o powieści. Niestety... :/

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Taaa, nawet teraz patrzę na wypożyczoną wczoraj "Dżumę". Wydanie z 1960 roku. Nie wymagam od tak starej książki, żeby wyglądała nadal jak nowa, ale ludzie naprawdę mogliby oszczędzić stawiania na niej szklanek (widzę na okładce odciśnięte koło idealnie pasujące do wielkości kubka) czy bazgrolenia po niej. Straszne jest to, jak niektórzy nie szanują książek, w dodatku nie swoich. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie rozumiem tego, jak można pogiąć, pozaginać i poplamić cudzą książkę. Przecież to nie nasza własność, więc może ktoś robi to na złość? Ludzie coraz bardziej mnie zadziwiają, naprawdę...

      1960 rok? O matko, to prawdziwa weteranka! W moim przypadku było niemal tak samo. :)

      Usuń
  3. Ojej, niejednokrotnie miałam w dłoniach książkę, która prosiła o litość, odłożenie na półkę i nieprzeszkadzanie jej w śmierci. I to jest złe...ale też dobre. Bo jeśli taka książka jest rzeczywiście wyczytana, a nie oblana/podarta/popisana, to znaczy, że miało ją w dłoniach wielu czytelników. I o to chodzi!

    Pozdrawiam,
    Po Książkach Mam Kaca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w tym przypadku mogą być dwie strony. Książka jako źródło wiedzy dla czytelników i książka- kartka papieru. Zdecydowanie wolę pierwszą opcję! :)

      Usuń
  4. Zdarza się to i dość często. Owszem może być wina czytelników, bo w końcu to nie nasza prywatna powieść, więc można robić, co się tylko podoba... Niestety, ale tak niektórzy podchodzą do egzemplarzy bibliotecznych. Z drugiej zaś strony nie możemy oczekiwać, że książka jest wieczna. Zdarzają się tytuły, które są mają już kilka(dziesiąt) lat, więc trudno, aby wyglądały na nowe. Cóż, nawet książka kiedyś "umiera". Pytanie brzmi: Czy ją wyrzucić? Każdemu trudno pożegnać się z książką, ale myślę, że trzeba. W szczególności w bibliotece. Jeżeli książka wygląda bardzo bardzo źle może jedynie odstraszyć czytelnika...

    Pozdrawiam,
    Ania z http://pizama-w-koty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, każdy tom ma kiedyś swój koniec i trzeba się z tym pogodzić. Zastanawia mnie, czemu właśnie biblioteki trzymają takie stare tomy. Może po to, żeby kompletnie rozpadły się na półkach? Naprawdę nie rozumiem tej sytuacji.

      Książka nie jest wieczna, fakt, ale jeżeli każdy będzie o nią dbał, to może wytrzymać bardzo dużo. :)

      Usuń
  5. Niestety często się zdarza, że książki w bibliotekach są w stanie opłakanym. Myślę, że to wina faktu, iż biblioteki mają tak niewielkie pieniądze na zakup nowych publikacji, że ze wszystkich sił starają się trzymać te stare - nawet takie już całkowicie martwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę dokładnie tak samo, nie każda biblioteka ma pieniądze na ciągłe kupowanie nowych powieści, co jest naprawdę smutne.

      Usuń
  6. Smutna historia, ale prawdziwa. U mnie w bibliotece są takie pozycje "martwe" w specjalnym zakątku biblioteki, w pudłach, ale nigdy na półkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie tak powinno być, weteranki powinny zaznacz spokoju. :)

      Usuń
  7. Spotkałam się w bibliotece kilka razy z bardzo zniszczonymi książkami i miałam ochotę zabrać je do domu i nigdy ich nie oddać, żeby już nikt nie mógł ich zniszczyć. Niestety było to niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślimy tak samo! Jednak po pewnym czasie uzbierałoby się ich zapewne trochę...

      Usuń
  8. Stosunek do książki świadczy tylko o kulturze czytelnika i jego poczuciu odpowiedzialności. W moim przypadku jest tak, że im książka starsza, tym większym respektem ją daruję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne słowa, naprawdę. Jednak nie wszyscy wykazują taki stosunek, aby darzyć respektem stare, wysłużone książki. Zaś respekt ten, według mnie, powinien przejawiać się w odkładaniu takich oto tomów, bo czasami kompletnie nie nadają się one do wypożyczenia, a jednak biblioteki to robią.

      Usuń
  9. Zdarzyło mi się mieć zniszczone książki, zazwyczaj tylko lektury. Ja sobie nie wyobrażam jeść przy książce. Czasem jak znajduje jakieś plamy to mi się niedobrze robi. Lubię stare książki. Mają w sobie ducha. Ale niestety nie wszystkie docierają do tej starości całe i zdrowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, większość starych książek w bibliotekach wygląda jakby przeszła prawdziwe piekło.

      Usuń
  10. Zdarzyło mi się mieć zniszczone książki, zazwyczaj tylko lektury. Ja sobie nie wyobrażam jeść przy książce. Czasem jak znajduje jakieś plamy to mi się niedobrze robi. Lubię stare książki. Mają w sobie ducha. Ale niestety nie wszystkie docierają do tej starości całe i zdrowe.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż mi się smutno zrobiło, a przecież to takie częste zjawisko. Ludzie, niestety, nie dbają o książki. Ponadto słyszałam kiedyś coś o tym, że ktoś znalazł jakieś martwe robaki w książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martwe robaki? To faktycznie ktoś musiał mieć nieźle w głowie, żeby skusić się na taki "żarcik". Grunt, że to zapewne nie był książkoholik! :)

      Usuń
  12. Ciekawy felieton masz wielką rację, wygląd niektórych książek przyprawia o dreszcze, dlatego szanuję książki i ludzi, którzy potrafią o nie dbać. Co nie jest łatwe jednak szacunku do książek trzeba się uczyć. Nie wszystkie uda nam się pozostawić w bardzo dobrym stanie ważne jest to by próbować.
    Zdarzyło mi się znaleźć takie w domu i u babci. Tylko,że one są białymi krukami i tu nie można ich oddać przez sentyment. W bibliotece często na takie natrafiam ; ślady herbaty, kawy, popisane strony zagięte rogi, okładki, zrobione notatki itp.
    Pozdrawiam!
    pasjanaszymzyciem.blogspot.com
    myslidlawszystkich.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Najczęściej Ci, którym zwraca się uwagę, że oddają poplamione książki mówią, cytuję: "No, ale przecież da się czytać" albo się obrażają lub robią awanturę.
    No i cóż...

    OdpowiedzUsuń