piątek, 17 kwietnia 2015

Wywiad z Dominiką Budzińską













Wojtek K.: „Niewolnicy snów” to Pani pierwsza powieść, która ujrzała światło dzienne, jednak myślę, że ten pierwszy krok, który był chyba najtrudniejszy, mocno na Panią wpłynął i wywołał burzę rozmaitych myśli. Myślała więc Pani o całkiem innej serii, bądź koncepcji na książkę?

Dominika Budzińska: Pierwsza część „Niewolników Snów” to początek, który nadał sens temu, co robię. Rozpoczął kolejny ważny etap życia. Stał się pięknym uzupełnieniem całości, spełnieniem marzeń. Wyobraźnia nie przestaje mnie zaskakiwać. Mam wiele pomysłów na kolejne powieści. Prześcigają się w głowie pośród myśli. Do niektórych trzeba dopiero dojrzeć. To tematy bardzo trudne. Na inne jestem już gotowa. Na pewno będą się od siebie różnić, zarówno stylem, koncepcją jak i gatunkiem.

W.K.: Jak nastawia się Pani na krytykę płynącą od innych czytelników „Niewolników snów”?

D.B.: Nie myślę o niej. Nie wdaję się w niepotrzebną polemikę. Każdy ma prawo do własnego zdania. Jeśli krytyka jest konstruktywna i nikogo nie obraża, pewne wskazówki mogą stać się cenne. Ilu czytelników, tyle opinii. Absurdem byłoby, gdyby wszystkim podobało się wszystko.

W.K.: Jak już wiadomo, właśnie wydała Pani drugą część „Niewolników snów”, a więc uchyli Pani rąbka tajemnicy wiernym czytelnikom i powie, co się wydarzy i dlaczego warto kontynuować losy Martiki?

D.B.: Druga część przynosi kolejne niespodzianki. Zaskakuje. Martika opuszcza Portsmouth. Rozpoczyna studia na wydziale prawa w Barcelonie. Niestety nawet tam nie może liczyć na upragniony spokój. Pojawiają się nowi bohaterowie, a tajemnicza zagadka z przeszłości wreszcie zostaje rozwiązana. Myślę, że zakończenie powieści może wprowadzić trochę zamieszania, jak zwykle. Mam nadzieję, że będzie zaskoczeniem.  

W.K.: Szczerze powiedziawszy, to już od pierwszych stron zdziwiło mnie imię głównej bohaterki, bowiem nigdy się z takim nie spotkałem. Skąd wzięła się u Pani idea, aby właśnie tak nazwać wykreowaną postać?

D.B.: Pomysł na imię głównej bohaterki pojawił się zupełnie niespodziewanie. Przyzwyczaiłam się do Martiki na tyle, że potem trudno było cokolwiek zmienić, zwłaszcza imię. Pomimo że wielu czytelnikom nie przypadło ono do gustu, Martika jest Martiką i niech tak zostanie. Na własne imiona też nie mamy wpływu. Można je zaakceptować bądź nie. Spotkałam się również z zarzutem, że nie pasuje do głównej bohaterki. Ale może tak właśnie miało być? Ta powieść nie jest prostą układanką.

W.K.: Zapewne lubi Pani czytać, więc jakie są Pani ulubione książki, do których uwielbia Pani powracać?

D.B.: Bardzo lubię czytać. Jednak kiedy piszę, staram się nie sugerować dziełami innych autorów. Na długo odkładam je na półkę. Tworzę, ufając wyobraźni. W niej szukam inspiracji. Co do ulubionych powieści, jest ich dużo. Fascynuje mnie literatura polska, angielska, hiszpańska i skandynawska.

W.K.: Czym kieruje się Pani w życiu?

D.B.: Sercem i rozsądkiem, przy czym jedno i drugie zazwyczaj się wykluczają. Jestem wierna swoim zasadom i staram się żyć w zgodzie ze sobą. Czerpię z życiowych doświadczeń, cenię wewnętrzny spokój, rozwagę i cierpliwość. Czas, wbrew pozorom, płynie na korzyść, a porażki i chwile szczęścia należy traktować mądrze i z pokorą.

W.K.: Gdyby Pani życie było książką, jaki byłby jej gatunek i tytuł?

D.B.: Moje życie jest tak nieprzewidywalne, jak wątki w powieściach. Na dzisiaj byłoby to pewnie pomieszanie kilku gatunków. Co do tytułu... myślę, że powinien być swego rodzaju podsumowaniem, a na to chyba trochę za wcześnie.

W.K.: Ciężko jest być „Niewolnikiem snów”?

D.B.: Każda forma niewolnictwa jest naznaczona piętnem. Wykreowani przeze mnie Niewolnicy Snów żyją w objęciach koszmaru. Mroczne senne wizje nakazują im podążać śladami przodków w poszukiwaniu prawdy jaką kryje przeszłość. Każdego dnia muszą zmagać się ze strachem, lękiem przed tym, co nieuniknione. Są wybrańcami. To grupa wyjątkowych ludzi, których los wystawił na ciężką próbę. Potrzeba wiele siły i odwagi by żyć z takim obciążeniem, by stawić czoła przerażającej przeszłości, od której nie można się uwolnić.

W.K.: Jaka jest Pani wena?

D.B.: Podczas pracy nad powieścią nie można czekać wyłącznie na natchnienie. Z weną bywa bardzo różnie. Najważniejsza jest systematyczność. Są dni, kiedy ciężko uporządkować myśli, ubrać w słowa i utrwalić, a czasami nie sposób odłożyć przysłowiowego pióra. Przede wszystkim należy znaleźć czas. Bardzo dużo czasu. A z tym niestety jest różnie.

W.K.:  Jaka jest Dominika Budzińska?

D.B.: Jest dla siebie zagadką. Świat wokół nie przestaje jej zadziwiać. Marzycielka balansująca na krawędzi pomiędzy szarą rzeczywistością a paletą nasyconych barw i odcieni. Kobieta pełna sprzeczności. Samotnik pośród ludzi, podążający własnymi ścieżkami. Marzenia są dla niej siłą napędową do dalszego działania, a pasje wyznaczają rytm egzystencji. Z zamiłowania autorka i podróżnik. Kocha morze, wiatr wiejący w żagle i życie pełne emocji. Taka jestem dzisiaj, a życie odkryje kolejne karty. 

 Pytania od moich rówieśników

Natalia S.: Jak wyobraża sobie Pani swoje życie bez pisania? 

D.B.: Nie wyobrażam. Pisanie jest jedną z trzech największych życiowych pasji. Jest rodzajem spełnienia. Pozwala uwolnić myśli, oderwać od szarej rzeczywistości, rozwija wyobraźnię, wzbogaca. Przenosi w magiczny świat fantazji. Jest kolorową tęczą smutnej codzienności. Jest jak powietrze. Nie można bez niego oddychać i normalnie funkcjonować

N.S.: Jakie jest motto, którym się Pani kieruje w życiu? 

D.B.: Żyć w zgodzie ze sobą. To bardzo ważne. W życiu należy szukać równowagi i szczęścia poprzez realizację marzeń. Nigdy nie wolno tracić wiary w to, że się spełnią. Staram się unikać pochopnych osądów. Pozory najczęściej mylą. Zawsze powtarzam, że nic nie jest takie, jakim się wydaje. Świat nie jest czarny albo biały. Ma mnóstwo nasyconych barw. 

N.S.: Czy jest coś, co chciałaby Pani zmienić w swoim życiu?

D.B.: Moje życie przynosi wiele satysfakcji. Dziś wiem, że nic nie dzieje się bez powodu. Wszystko ma swój głęboki sens. Porażki, nawet jeśli się zdarzają, są po to by wyciągać wnioski, nie powielać błędów. Lubię swoją teraźniejszość, przeszłość niesie wiele cudownych wspomnień, a przyszłość to plany i marzenia, jak zawsze. Biorę jednak poprawkę na przewrotny los. Życie najczęściej samo weryfikuje nasze plany, pisze własne scenariusze.

N.S.: Jak rozpoczęła się Pani przygoda z pisaniem?

D.B.: Mam wrażenie, że pisałam od zawsze. Pierwsza powieść powstała w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Zajęła cały stukartkowy zeszyt w szerokie linie. Później były wiersze i opowiadania. Miesiące, czasami lata przerwy, po których nagle wracałam do pisania. Teksty lądowały w szufladzie. Większość niestety niedokończona. Do napisania powieści od początku do końca namówiła mnie córka. Jej wiara dodała mi sił. Sprawiła, że po raz kolejny zapragnęłam sięgnąć po marzenia. Tak powstali Niewolnicy Snów.

Żaneta D.: Czy pomysły na koszmary głównej bohaterki wzięły się tylko z działania Pani doskonałej wyobraźni czy też są to przeżycia codziennego życia?

D.B.: Wyobraźnia bezustannie mnie zaskakuje. Jest zupełnie nieprzewidywalna i nie zna granic. Jest dla mnie główną inspiracją. Oczywiście z pewnych codziennych sytuacji czerpiemy nieświadomie. Życiowe doświadczenia pozostawiają ślad. Lubię historie z dreszczykiem. Od dziecka ekscytowały mnie thrillery o mocnym aspekcie psychologicznym. Instynkt przetrwania wyzwala w nas strach, który jest naturalną reakcją, nierozerwalnie związaną z przyszłością. Ta z kolei niesie ze sobą niepewność. Silne emocje potrafią być siłą napędową, są niezbędne dla zachowania prawidłowej egzystencji.

Ż.D.: Zastanawia mnie, dlaczego książka utrzymana jest w tajemniczej atmosferze?

D.B.: Atmosfera powieści jest całkowicie zamierzona. Uwielbiam niejednoznaczność. Każda przeszłość kryje sekret. Życie i otaczający nas świat to ciągłe niespodzianki. Noc i sen mają w tej historii szczególne znaczenie. Kiedy zapada zmrok, wszystko wokół się zmienia. Noc kryje w sobie tajemnicę, rozbudza wyobraźnię, wprowadza nutę niepokoju i niepewności. Sen fascynuje mnie od dawna, to magia, zjawisko niepojęte. Poza tym, pomiędzy światem rzeczywistym, a wykreowanym, granicę wyznacza linia przerywana.    


Serdecznie dziękuję Pani Dominice za udzielenie świetnego wywiadu!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz