Wielki powrót bogów...
Autor: Eliza Drogosz
Data
wydania: 14 stycznia
2015 roku
Wydawca: Poligraf
Kategoria: fantasy
Ilość stron: 412
Ocena: 3,5/6
Opis:
„Wszystko zaczyna się od tego, że na nietypowy, organizowany w Egipcie obóz młodzieżowy przyjeżdża wiele osób z całej Europy, w tym główna bohaterka – Sonia. W trakcie wyjazdu dzieją się różne dziwne rzeczy, okazuje się bowiem, że starożytni egipscy bogowie powrócili do życia, odrodzili się w ciałach ludzi, jako osoby pozornie zwykłe, a teraz, jako nastolatki, stopniowo przypominają sobie, kim kiedyś byli i odkrywają swe dawne moce. Natomiast wspomniany obóz został zorganizowany tylko w jednym celu: aby zebrać ich wszystkich w jednym miejscu oraz wykorzystać ich potęgę do opanowania świata.
Swoje własne plany ma jednakże niejaki Oliver, skrzętnie ukrywający swą prawdziwą tożsamość. Splot przedziwnych wydarzeń sprawia, że Sonia razem z Oliverem zostają wplątani w sam środek niezwykłych zdarzeń towarzyszących opisanym okolicznościom. Jak sobie z nimi poradzą?
Jakby tego było mało, w trakcie, gdy zmagają się z zagadkami, trwa gorączkowe poszukiwanie straszliwego Władcy Piasków, egipskiego boga pustyni, zła i chaosu, którego zwerbowanie ma dla kierownika obozu kluczowe znaczenie i może przypieczętować losy całego świata.
Jak to wszystko się zakończy?”
Recenzja:
„Władca piasków” to powieść,
która wzbudziła moją ciekawość od samego początku, kiedy zobaczyłem jej tytuł i
ujrzałem okładkę. Wiem, nie powinno się oceniać książki w ten sposób, ale zmysł
wzroku zawsze wskazuje nam co jest dobre, a co złe, taka natura człowieka.
Szczerze powiedziawszy, po przeczytaniu blurbu na temat dzieła nastolatki,
Elizy Drogosz, mój stopień zaciekawienia wzrósł doprawdy dwukrotnie. Niby
czemu? Zanurzając się w zapowiedź niezwykłej historii rozgrywającej się na
piaskach Sahary, natrafiłem na magię, ale nie taką zwyczajną, bowiem starożytną
magię, z którą jeszcze nigdy nie miałem do czynienia. Wtem do głowy zaczęły
napływać mi różne pytania. Jak ona wygląda? Na czym polega? Nie dawało mi to
spokoju, więc musiałem przeczytać tę pozycję, a czy się opłacało, czytajcie
dalej.
„Władca piasków” to książka spod
pióra siedemnastoletniej dziewczyny, która postanowiła przelać na papier swoją
nietuzinkową, aczkolwiek bardzo interesującą historię owianą rozpalonym,
pustynnym wiatrem i zasypaną gorącym piaskiem Sahary. Cóż, z jednej strony ktoś
mógłby przyznać, że młody wiek autorki i kompletny brak doświadczenia dosłownie
będą parzyły w oczy i na pewno popsują całą kompozycję książki, niemniej jednak
nie należę do tej grupy i nie wiem skąd wzięło się u innych osób to
przekonanie. Niby młodzi ludzie są „spalani” na samym początku, a potem każdy
ma wyrzuty, że nic nie robią, nieprawdaż? Moje zdanie jest takie, że młody wiek
autora działa właśnie na korzyść powieści. Wnosi on całkiem inny tok
rozumowania, wprowadza świeży nurt fabuły i naprawdę zaciekawia akcją powieści.
„Władca piasków” należy do tych
książek, które znacznie wyróżniają się spośród innych swoją niespotykaną
tematyką, dotyczącą starożytnego Egiptu i jego bóstw przedstawionych we
współczesności. Pierwszy raz spotykam
się z tak szokującą historią, niemniej jednak jest ona bardzo ryzykowna i
niepewna. Nie wiadomo czy komuś spodoba
się owa odmienność lektury i czy po prostu nie odłoży jej po kilkunastu
stronach, bowiem taki typ książek można lubić, bądź nienawidzić, nie ma innej
opcji. Również samo miejsce rozgrywania
się akcji wzbudza niemałe zamieszanie we własnych myślach. Sahara. Piękna,
aczkolwiek zdradliwa. Urokliwa i niebezpieczna.
Niebywałe miejsce, które rzadko staje się fundamentem całej powieści, lecz
we „Władcy piasków” nie jest ono przypadkowe, co wywodzi się także z samego
tytułu. Moim zdaniem jest to strzał w dziesiątkę, ponieważ to zupełna nowość.
No cóż, może ktoś już spotkał się z czymś tak zaskakującym, ale ja mam
przyjemność po raz pierwszy. Drugą rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to
tajemnicza magia, o której już wspominałem. Czyżby znów nawiązanie do serii
J.K. Rowling? Ale coś tu przecież nie pasuje… „starożytna”? Muszę stwierdzić,
że byłem, jestem i będę zszokowany tym zadziwiającym zjawiskiem. Dodaje to
powieści niezwykłego smaku i tajemniczości, bowiem mocy czerpanych od bóstw
egipskich nie spotyka się w każdej lekturze. Cóż, chyba zbytnio się nie
wygadałem.
Niestety, pomimo tych plusów,
muszę zwrócić w tym momencie uwagę na niezbyt korzystny bieg wydarzeń. Początek
książki jest na tyle chaotyczny, że bardzo dezorientuje czytelnika, a jego
wyobraźnia na jakiś czas bierze sobie wolne, bo nie może zapamiętać wszystkich
sytuacji. Wielokrotnie zastanawiało mnie, kto w końcu jest głównym bohaterem i
chwilami sam nie wiedziałem, co tak naprawdę czytałem. Po prostu czytałem… i
tyle. Mnie to bardzo zniechęciło, wręcz lekko odrzuciło, gdyż dosyć trudno
„ogarnąć” cały zalążek historii i nie pogubić się w tym całym labiryncie.
Dobrze, że później wszystko staje się bardziej proste i zrozumiałe, bo inaczej chyba
nie zdołałbym ukończyć powieści. Wracając do sprawy „czytania, ale nie czytania”,
w niektórych momentach powieść niestety bardzo nudziła. Autorka zamiast napisać
coś wprost, bez zbędnych ceregieli opisuje każdy kąt obozu, każdy kamyk.
Rozumiem, że zależało jej, aby czytelnik zobaczył to wszystko własnymi oczami
wyobraźni, ale do mnie to wcale nie trafiło. Natomiast sprawa głównych bohaterów
jest bardzo niepewna, bowiem osoby, które wybierają się na obóz w pobliżu
Sahary również w niektórych momentach niemiłosiernie mnie irytowali i
zwyczajnie nudzili. Oczywiście nie wszyscy. Postać Soni, której towarzyszymy od pierwszych stron, jest
bardzo zmienna, chaotyczna. Z jednej strony okazała się być naprawdę
sympatyczna, zaś z drugiej strony jej wypowiedzi były trochę sztywne. Zaś postać
Oliviera od pierwszych stron mnie zaskoczyła i stała się kompletną zagadką, co
działa oczywiście na korzyść tomu. Warto
również dodać, że w powieści wystąpiło niesamowite przedstawienie starożytnego
świata, który przeplata się ze współczesnością, czego jeszcze nie spotkałem,
ale co okazało się być całkiem pozytywne. Cóż, nie można tego dokładnie opisać,
to trzeba samemu doznać.
Reasumując książka „Władca piasków” jest bardzo ciekawą i zaskakującą powieścią, która niczym wehikuł
zabiera w niezapomnianą przygodę po piaskach Sahary i gwarantuje dobrą
zabawę pełną śmiechu oraz dużej dawki adrenaliny. Wprawdzie nie rozpoczyna się
ona idealnie, ale przecież nie każdy tom musi być perfekcyjnym arcydziełem.
Ważne jest to, że kończy się naprawdę dobrze, a to rekompensuje nawet
największe błędy. Z miejsca gratuluję mojej rówieśniczce, Elizie, której nie
brak odwagi, zapału i zarówno talentu. Dziękuję za podróż!
Za zapoznanie się z lekturą dziękuję wydawnictwu Poligraf.
Nie lubię czytać fantasy, dlatego odpuszczę sobie tę książkę.
OdpowiedzUsuńCóż, przyznaję, że to bardzo nietypowe fantasty. Jednak książka jest fajna... i nic więcej.
UsuńFajna to zdecydowanie za mało, żebym się na nią zdecydowała :)
OdpowiedzUsuńWybór należy do ciebie :) Niemniej jednak na temat tej książki padają różne opinie, nie każdy sądzi, że zasługuje na miano "Fajnej" :) Wręcz przeciwnie :)
Usuń