Wybrana: Początek

Osada została objęta ogromnym płaszczem
niewolnictwa, a władczyni codziennie zwiedzała wszystkie domy w
poszukiwaniu zdrady, pieniędzy i bogactwa . Wystarczył tylko cień ludzki
i trzepot skrzydeł, żeby wieśniacy zamierali ze strachu. Klestra
bowiem dostała skrzydła sokoła w strasznym obrzędzie, gdzie zginęło
sześciu magów broniących zamku. Magia wypłynęła z Coroweil szybciej niż
do niego trafiła, a mieszkańcy zostali pozbawieni obrony…
- Opowiedz jeszcze raz, mamo!- zawołało jedno z czworga dzieci siedzących w brudnej i pustej izbie.
- Och, znowu chcesz usłyszeć legendę o trzech sokołach?- zdumiała się kobieta.
- Tak, Melerem też chce usłyszeć i Tonider. O! I ja oczywiście.- wykrzyczał zadowolony chłopiec.
- Przestańcie!- przerwała im dziewczynka
w kącie.- Co ciekawego jest w rodzie sokołów!? Zupełnie nic! O,
zapomniałabym, może to, że niedługo znów nawiedzi nas jakiś smok, albo udusi
Kle..- matka zatkała jej usta.
- Nie waż się Sinis! Nie mów o niej!- powiedziała oglądając się za siebie- Mi za nią nie tęskno!- wyjrzała przez okno.
- Będziemy musieli wybrać: umrzeć od Kle-nieważne, lub od czarnej magii płynącej prosto z głębi kraju- dodała.
- Najlepiej będzie, kiedy przestaniesz cokolwiek mówić!- wykrzyczała matka- Straszysz rodzeństwo- szepnęła jej do ucha.
- Nie obchodzi mnie to- stwierdziła ostro i wyjrzała za okno.
Jej źrenice się powiększyły, a po pustym
pokoju rozległ się dźwięk bębniącego serca. Brudna szyba pociemniała, a
Sinis padła na ubitą glebę.
- Już jest!- powiedziała nerwowo i wskazała na okno- Przepraszam was.
W brudnej szybie ukazała się Klestra.
Mierzyła wzrokiem każdy kurz, pajęczynę i kubek w małej izbie. Po chwili
odwróciła się, zatrzepotała skrzydłami i odleciała. Sinis podniosła się i
ujrzała coś, co znów ją oszołomiło. Klestra zamieniła się w zupełne
straszydło. Nie miała nóg czy zwyczajnej twarzy. Nawet jej skrzydła
zmieniły się w wielkie szklane płaty. Coś było nie tak, a Sinis
doskonale to wyczuwała.
- Mamo, no powiedz!- jęknęła.
- Co mam znowu powiedzieć?- kobieta była wystraszona i tuliła troje swoich dzieci do piersi.
- Tę legendę- dodała Sinis i czekała na małą wyprawę w niezmierzoną historię osady.
- Po tych wzgórzach, wysokiej korony
Taronsu, chodziło niegdyś trzech braci: Vigot, Nexil i Habod. Zostali
oni zrodzeni na horyzoncie, tam gdzie spotyka się niebo z ziemią. Nie
mogli sprawować władzy, bowiem dzieci bogów zsyłałyby na swe osady
klątwy. Więc ich matka, Ziemia, sprawiła, że będą sprawować pieczę nad
skarbem gór, Aleox. Było to miejsce w jaskini, gdzie mieścił się rubin
bogów. Został on stworzony z krwi trzech braci, a nie byli oni
zwyczajnymi mężczyznami. Pierwszy
-Vigot- zyskał wielki dar, miał
harron, znak na ręce, który symbolizuje magię. Drugi –Nexil- zyskał
władzę nad pogodą, zsyłał deszcze, burze, susze. Trzeci –Habod- był
najmłodszy i najgłupszy, lecz zyskał potężny dar, skrzydła sokoła.
Bracia mu zazdrościli, więc postanowili działać. Vigot wyczarował sobie
skrzydła, a Nexil unosił się na wietrze, któremu rozkazał sobie służyć.
Mijały lata, a Habod wciąż był wściekły. Gdy Nexil z Vigotem przybyli do
niego, przeklął ich, a od tego czasu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. W
mieście sławiącym czarodzieja, w magów wstępowały demony, zaś w mieście
sławiącym pogromcę pogody wybuchały pożary, nadchodziły huragany, aż
zburzyły miasto. Habod bardzo się ucieszył, a bracia zaczęli przemieniać
się w duchy, które wysysały z nich uczucia. Habod utrzymał swoje miasto
do swojej śmierci i nazwał je Coroweil. Nikt nie zna rodowodu tej nazwy
i nikt go nie pozna…
- Muszę iść- wyznała szybko Sinis i zaczęła ubierać płaszcz.
- Gdzie?- spytała zdawkowo kobieta.
- Muszę coś załatwić- bąknęła dziewczyna i wyszła z izby.
- Wróć przed zachodem!- wykrzyczała matka, ale Sinis jej nie dosłyszała.
- Jak zwalczyć Klestrę?- powiedziała zmierzając dżdżyste pola.
Zrobiła krok i w coś uderzyła. Podniosła głowę... To był
ten sam duch, którego widziała za szybą, to była Klestra. Jednak w ogóle
nie przypominała siebie, była duchem ze straszną twarzą. Wciąż patrzyła
swoimi oczyma na wystraszoną Sinis. Dziewczynka zamknęła oczy i poczuła
wiatr, który bawi się jej płaszczem, a kiedy otwarła powieki ujrzała
chmury i Coroweil z lotu ptaka. Skrzydła Sinis były brązowo-białe, a na
ręce miałał wypalony znak, harron.
CIĄG DALSZY NASTĄPI…..
I jak wam się podoba mam namyszy w tej odsłonie? :)
Całkiem zachęcający początek, czekam na dalszą część :)
OdpowiedzUsuńNiezłe, i w dodatku fajnie zilustrowane :D
OdpowiedzUsuńJeju... cudne! Czekam, czekam, czekam...
OdpowiedzUsuńMimo tego ze nie lubię czytać to właśnie to opowiadanie mnie urzekło i czekam na ciąg dalszy bo naprawdę wciągnęło mnie to.... super blog pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawe. I te ilustracje, magia:) Czekam na dalszy ciąg!
OdpowiedzUsuń